Od czułości do bezduszności – gdy kultura tolerancji zaprzecza sama sobie
Współczesność przepełnia chęć wprowadzenia równości za wszelką cenę. Często tak bardzo chcemy być poprawni, dobrzy i tolerancyjni, że przestajemy spoglądać na świat z koniecznego dystansu i zapominamy o obiektywnej ocenie faktów. Tracimy niezbędną wrażliwość i zaprzeczamy sami sobie. Kulturoznawczyni z Uniwersytetu SWPS, dr Małgorzata Bulaszewska, mówi o kulturze przebudzenia, która po zradykalizowaniu przekształciła się w kulturę wykluczenia.
Gdy w 2014 roku biały policjant zabił czarnoskórego nastolatka (Michaela Browna) w stanie Missouri (USA), społeczność miasta Ferguson postrzegała to jako zabójstwo na tle rasowym. Nastąpiła lawina burzliwych protestów, a te szybko przekształciły się w wystąpienia przeciwko lokalnej policji, które były także zarzewiem ulicznych rozrób, rabunków i podpaleń. Ówczesny prezydent Barack Obama poddał krytyce zachowanie mieszkańców Ferguson, co zmniejszyło skalę społecznych wystąpień, ale jednocześnie stało się przyczyną protestów czarnoskórych Amerykanów w innych stanach. Protestujący zwracali uwagę na brutalne zachowania policji, głównie w stosunku do czarnoskórych obywateli, zaczęto nawoływać do bycia czujnym (stay woke). I tak narodziła się kultura przebudzenia (wokeness culture).
Zaczynamy dostrzegać
Wokeness culture to przede wszystkim spoglądanie na rzeczywistość przez pryzmat istniejących nierówności społecznych. W początkowej fazie były one blisko związane z ruchem Black Lives Matter i koncentrowały się na realnych lub też rzekomych nierównościach rasowych. Z czasem ta wrażliwość skierowana na wszystkie poczynania dyskryminujące ze względu na rasę objęła inne obszary napięć społecznych, takie jak emancypacja kobiet – w tym wszelkie nierówności wynikające z kultury patriarchatu – oraz wykluczenie osób nieheteronormatywnych. Obecnie to przebudzenie dotyczy każdej dziedziny funkcjonowania człowieka. Dotyka wszystkich grup społecznych, które nie wpisują się w normy wyznaczane przez grupy dominujące.
Uprzywilejowanie poszkodowanych
Wokeness culture można było postrzegać jako działania inkluzywne nawołujące do oddania głosu w przestrzeni publicznej tym wszystkim członkom społeczeństwa, którzy do tej pory funkcjonowali na obrzeżach, a ich głos nie był słyszany czy też brany pod uwagę. Ta czułość i wrażliwość na potrzeby wykluczonych grup charakteryzująca się oddaniem im głosu w debacie publicznej jest działaniem szlachetnym.
Urzeczywistnienie postulatów równościowych obarczone jest paradoksem polegającym na uprzywilejowaniu poszkodowanych. Zatem wszelkie założenia równościowe znów zostają zachwiane. Zwolennicy «wokeness» uczynili z niego sposób odczuwania, niebezpiecznie kierując się w stronę fanatyzmu, porównywalnego z fanatyzmem religijnym czy też hiperpoprawnością polityczną – tłumaczy dr Bulaszewska.
Urzeczywistnienie postulatów równościowych obarczone jest paradoksem polegającym na uprzywilejowaniu poszkodowanych. Zatem wszelkie założenia równościowe znów zostają zachwiane.
dr Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawczyni, Uniwersytet SWPS
Wykluczenie za wolność myśli
Ortodoksyjność zjawiska najwyraźniej widać w warstwie językowej. W zasadzie każdy może domagać się przeprosin, oświadczając, że wypowiedziane przez kogoś słowa go ranią, czy też spychają ze sceny publicznej. Ta początkowo głoszona tolerancja ewoluowała w formę nietolerancji dla tolerancji. Wyrazistym przykładem jest sytuacja autorki Harry’ego Pottera J.K. Rowling. W jednym z tweetów (czerwiec 2020 roku) skrytykowała termin „osoba menstruująca”, który dotyczy osób transpłciowych. Brytyjka zaproponowała inne określenia i natychmiast spotkała się z ogromną falą krytyki, co więcej została oskarżona o transfobię. Dyskusja była tak burzliwa, iż autorkę nazwano terminem TERF oznaczającym radykalną feministkę wykluczającą osoby transpłciowe. W ten sposób odebrano J.K. Rowling prawo do debaty. Przestrzeń publiczną zamieniono w miejsce, w którym dozwolone jest mówienie tylko tego, co niekontrowersyjne, co nie może wyrażać braku czułości dla inności.
Wycięci z kultury
Wszyscy uznani za «nieprzebudzonych» w najlepszym wypadku spotykają się z ostracyzmem społecznym. Mogą zostać odsunięci od debaty publicznej albo wymazani z kart historii. Powodem do wykluczenia staje się wszystko to, co nie wpisuje się w obowiązującą retorykę. Dawniej wykluczenie miało charakter środowiskowy, geograficzny, było także ograniczone czasowo. Współczesne ofiary kultury unieważnienia («cancel culture») napiętnowane są w skali globalnej i to przypuszczalnie na zawsze – wyjaśnia kulturoznawczyni.
Źródła kultury unieważniania należy szukać (podobnie jak kultury przebudzenia) w mediach społecznościowych w 2014 roku. Cancel culture została spopularyzowana cztery lata później, gdy wzmogło się zainteresowanie aktywnością osób publicznych w mediach społecznościowych. Przyczynił się także do tego rosnący w siłę ruch #MeToo. Nagle byliśmy skłonni unieważniać wszystkich, którzy – nie tylko w ostatnim czasie, lecz także w przeszłości – zrobili cokolwiek, co przez odbiorców zostało uznane za problematyczne. W tym celu rozpowszechniono hasztag #cancelled, który powodował bojkotowanie jakiejkolwiek działalności danej osoby publicznej.
J.K. Rowling została przez odbiorców etykietowana jako TERF, a następnie skasowana i to w zasadzie w sposób dosłowny. Mianowicie pod koniec 2021 roku HBO nakręciło dokument z okazji dwudziestolecia powstania pierwszego filmu o Harrym Potterze (Harry Potter 20th Anniversary: Return to Hogwarts). Na ekranie pojawiają się aktorzy i twórcy cyklu filmowego o małym czarodzieju. Do prac nie zaproszono „matki” Harry’ego, co więcej nikt w całym dokumencie nawet o niej nie wspomina.
Powrót do cenzury
Kultura przebudzenia oraz kultura unieważniania są odpowiedzialne za przesadną poprawność polityczną, za poważne uszczerbki w zakresie wolności słowa, za autocenzurę. Takie pojęcia jak „prawda” czy „fałsz” zostają zastępowane przez wartościujące „krzywdzi”, „nie krzywdzi”. Czułość przeobraziła się w brak chęci zrozumienia. To wszystko, co wyrosło z moralnych pobudek uczynienia świata równym i tolerancyjnym, przybrało formę arbitralnego meblowania świata według norm uznawanych przez grupy dominujące.
dr
Małgorzata Bulaszewska