W walce o jakość życia (wywiad z prof. Aleksandrą Łuszczyńską)
O przełomowych badaniach, roli współczesnego naukowca i chorobach przyszłości rozmawiamy z psycholożką zdrowia, wybitną badaczką Uniwersytetu SWPS, prof. dr hab. Aleksandrą Łuszczyńską.
Urszula Korman-Hollanek: Pani Profesor, w ramach działalności Instytutu Psychologii kieruje Pani Centrum Badań Stosowanych nad Zdrowiem i Zachowaniami Zdrowotnymi. Wraz z grupą naukowców analizuje Pani zachowania zdrowotne związane z dietą, aktywnością fizyczną, profilaktyką zdrowia oraz jakością życia osób z przewlekłymi chorobami. Zacznę więc od twardych danych, które przemawiają do wyobraźni: w ostatnich trzech dekadach liczba Europejczyków z nadwagą i otyłością wzrosła czterokrotnie, nowotwory w Polsce to druga przyczyna zgonów, a cukrzyca nazywana jest epidemią XXI wieku.
prof. Aleksandra Łuszczyńska: Co ważne, otyłość, która leży u podłoża wielu chorób, stosunkowo niedawno została oficjalnie uznana za chorobę.
A jak była traktowana wcześniej?
Jako efekt różnych procesów środowiskowych, genetycznych, zachowań lub jako objaw, ale nie jako jednostka chorobowa. Jest to o tyle istotne, że wraz ze zmianą kwalifikacji uruchomione zostały systemy wspomagające walkę z tym problemem, czyli na przykład pojawiły się nowe możliwości finansowania leczenia przez systemy ubezpieczeniowe.
Ale jeszcze bardziej szokujące są dane, z których wynika, że ogromnej części tych chorób, także – nowotworowych, udałoby się uniknąć, gdyby ludzie zmienili swoje nawyki, zachowania, styl życia. Czy Centrum, którym Pani kieruje zrodziło się właśnie z takiej potrzeby społecznej?
Zaczęło się od tego, że grupa młodych badaczy wraz ze mną, chciała zajmować się obszarem psychologii i nauk o zdrowiu z pogranicza nauk stosowanych i nauk podstawowych, nazywanym kwadrantem Pasteura. Jest to przestrzeń badawcza, która z jednej strony ma na celu zrozumienie określonych prawidłowości i mechanizmów, a z drugiej – zakłada możliwie szybkie wdrożenie rozwiązań, by jak najszybciej stały się przydatne społeczeństwu. Do takich zagadnień badawczych można zaliczyć na przykład projektowanie, wdrażanie i ocenę efektywności interwencji ułatwiających zmianę zachowań zdrowotnych. Zależy nam na badaniach objaśniających w jaki sposób można wpływać na zachowania zdrowotne, zmienić je i utrzymywać tę zmianę, a także jak wdrażać strategie, która pozwalają satysfakcjonująco funkcjonować w chorobie oraz zapobiegać występowaniu chorób.
Pomówmy chwilę o tak ważnym aspekcie, jak funkcjonowanie w chorobie. Czy prowadzone przez Centrum badania odnoszą się jedynie do problemu otyłości i jej konsekwencji, czy także do innych chorób?
Dotyczy to także chorób nowotworowych; generalnie głównym obszarem naszych działań były i są zachowania zdrowotne. Na przestrzeni lat przeprowadziliśmy wiele takich projektów, część z nich poświęcona była zachowaniom nakierowanym na wczesne wykrywanie nowotworów, np. raka szyjki macicy. W ostatnich latach prowadzimy badania obejmujące także zachowania zdrowotne warunkujące inne rodzaje nowotworów, w przypadku których otyłość jest bardzo poważnym czynnikiem ryzyka. Poza nowotworami, istnieje też bardzo dobrze udokumentowany związek między otyłością a chorobami układu krążenia. I zachowania, które nas w tym obszarze interesują to: aktywność fizyczna, zachowania siedzące i sposób odżywiania, czyli dieta. Staramy się z jednej strony rozpoznać mechanizm problemu, a z drugiej – opracować plan interwencji, które można byłoby wdrażać w różnych populacjach. W tym obszarze realizujemy w tej chwili dwa duże projekty. W ramach jednego z nich sprawdzamy, między innymi, na ile zachowania zdrowotne, emocje i przekonania partnera czy osoby bliskiej będą oddziaływać na zmianę przekonań i zachowań osoby z nadwagą. Co ciekawe, okazało się, że gdy relacja między tymi osobami jest dobra to nawet tzw. negatywna kontrola społeczna, czyli metoda polegająca np. na wzbudzaniu poczucia winy, przynosi pozytywne efekty. Przy czym – mówimy tu o rzadkim stosowaniu tego typu strategii kontroli.
Negatywna kontrola społeczna to w tym wypadku ograniczanie dostępu do jedzenia, mówiąc kolokwialnie – szlaban na lodówkę?
Tak, między innymi. Choć głównie chodzi tu o słowa, czyli komunikaty i uwagi jakie kieruje partner do osoby z nadwagą.
Mimo wszystko, brzmi przemocowo.
A jednak w sytuacji, gdy osoba zmagająca się z problemem otyłości postrzega swoją relację z partnerem/partnerką jako bardzo satysfakcjonującą, to ta negatywna kontrola społeczna w małych dawkach jest w stanie pozytywnie wpłynąć na jej styl życia, np. na tzw. zachowania siedzące, czyli zmobilizować osobę z nadwagą do większej aktywności fizycznej.
Czy te wnioski były dla badaczy zaskakujące?
Do pewnego stopnia. Okazało się bowiem, że zachowania oceniane zazwyczaj negatywnie jako narzędzia wpływu, mogą dać pozytywny efekt, pod warunkiem, że będą im towarzyszyć odpowiednie okoliczności. Podobne badania przeprowadziliśmy w relacji rodzic-dziecko, dotyczyło ono dzieci w wieku między 6. a 11. rokiem życia. Okazało się, że nie jest specjalnie ważne jak dziecko postrzega stosowane przez rodzica restrykcje, ale to czy rodzic jasno deklaruje swoje intencje i konsekwentnie wdraża zapowiedziane ograniczenia, na przykład czas spędzany przez dziecko na siedząco. Taka strategia stosowana przez rodzica przynosi pozytywne skutki, zmienia zachowania dziecka zgodnie z oczekiwaniami i ostatecznie prowadzi do zmniejszenia poziomu tkanki tłuszczowej. Tylko tu znowu ważna uwaga – chodzi o stosowanie takich strategii od czasu do czasu, a nie non-stop.
A jakich metod badawczych użyli naukowcy? Bo zakładam, że przeprowadzenie tego typu obserwacji wymaga mocnego wniknięcia w prywatność badanych.
Posługujemy się tradycyjnymi psychologicznymi strategiami badawczymi – używamy różnego rodzaju kwestionariuszy. Tym razem ankiety były przekazywane badanym 8 – 9 razy w ciągu 14 miesięcy. Otrzymywały je obie osoby z danej diady rodzic-dziecko lub pacjent-partner (red. diada – zbiór społeczny składający się z 2 osób), a następnie opisywały swoje zachowania i obserwacje w odniesieniu do siebie samego oraz do drugiej osoby. Oprócz tego mierzyliśmy zachowania badanych w sposób obiektywny, czyli za pomocą akcelerometrii (red. profesjonalne urządzenie do pomiaru kroków, tętna, przyspieszenia itd.), sprawdzając w ten aktywność fizyczną i jej intensywność w różnych godzinach w ciągu dnia. Akcelerometr pozwala odróżnić pozycję siedzącą od stojącej.
Na jak długo takie urządzenie zakłada się osobom poddanym testom, i jaką ma postać, czy przypomina powszechnie dziś używany zegarek elektroniczny, dokonujący jednocześnie rozmaitych pomiarów?
Nie krócej niż na 3 dni i jest to sprzęt zakładany na pasku z boku talii, bo taki pomiar jest dużo dokładniejszy niż pomiar ruchu z nadgarstka; ruchy ręki nie są wystarczająco miarodajne.
Ostatnio prowadzone przez nas interwencje dotyczyły różnego rodzaju planowania i jego efektów. Przy czym w pierwszej wersji było to planowanie indywidualne (każdy pacjent sam sobie projektował działania), a w drugiej – chodziło o planowanie kolaboracyjne, polegające na tym, że obie osoby z diady (na zasadzie partnerskiej) miały wymyślić wspólny plan, razem angażować się w aktywność fizyczną i wzajemnie się wspierać. Kolejna, trzecia interwenacja, stanowiła tzw. interwencję diadyczną, gdzie osoba docelowa, czyli pacjent (z otyłością lub chorobami układu krążenia) formułował plan dla siebie, natomiast partner miał za zadanie pomóc w dostosowaniu tego planu do realiów życia. Interwencję prowadzono przez 2 miesiące i powtarzano w tym czasie 7 razy.
I jakie były efekty tego eksperymentu?
Powiem szczerze, że wyniki trochę nas zaskoczyły. Spodziewaliśmy się, że planowanie kolaboracyjne (czyli takie, gdzie obie osoby wymyślają wspólny plan) da najlepsze rezultaty. Tymczasem najbardziej efektywne okazało się planowanie diadyczne. W tej grupie zaobserwowaliśmy realną zmianę w postaci zwiększonej aktywności fizycznej pacjenta o 10 minut dziennie.
To dużo?
W porównaniu z grupą kontrolną – tak. Tygodniowo daje to 70 minut, przy czym mówimy o aktywności umiarkowanej i intensywnej, czyli nie chodzi o powolny spacer, ale ćwiczenie, przy którym występuje zmiana tętna, pocenie się, wysiłek podnoszący wydolność układu krążenia. Co ciekawe, aktywność fizyczna wzrosła nie tylko w grupie pacjentów, ale także ich partnerów.
Wspólne planowanie było skazane na porażkę, bo zabrakło „szefa” projektu?
Wspólne planowanie jest bardziej obciążające, a przez to trudniejsze do zrealizowania. Wypracowanie kompromisu to proces bardziej złożony, wymagający od obu stron większych zasobów poznawczych i czasowych.
Jak później wykorzystywane są wnioski płynące z badań prowadzonych przez Centrum? Jakie mają przełożenie na codzienne realia?
Z naszych badań korzystają instytucje międzynarodowe, agendy rządowe i samorządowe, formułujące wskazania i programy prewencyjne dla społeczności. Na liście organizacji wykorzystujących wyniki naszych prac są m.in: Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), United Nations Children’s Fund (UNICEF), United Nations (ONZ) – United Nations High Commissioner for Refugees (UNHCR), National Cancer Institute (NCI), Division of Cancer Control and Population Sciences (DCCPS). Do takich organizacji zalicza się także National Institute for Health and Care Excellence (NICE) w Wielkiej Brytanii czy Centers for Disease Control and Prevention (CDC) w Stanach Zjednoczonych, ale także mniejsze organizacje w Szkocji czy Kanadzie, które specjalizują się w opiece nad pacjentami z grup ryzyka w odniesieniu do chorób układu krążenia czy nowotworów. Wynikami prowadzonych przez Centrum badań interesują się też instytucje zajmujące się szkoleniem specjalistów z zakresu profilaktyki zdrowia i polityki aktywności fizycznej.
Czyli macie Państwo realny wpływ na kształtowanie stylu życia, a przez to parametry zdrowotne nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Efekty Waszej działalności szybko wydostają się poza ściany „laboratorium”.
O to przecież w tym wszystkim chodzi.
Czy podczas samych badań albo na etapie opracowywania ich strategii, Centrum współpracuje z analogicznymi ośrodkami naukowymi na świecie?
Oczywiście. Mamy, dwa podstawowe wzory współpracy; pierwszy to kooperacja z jednostkami, z którymi współpracujemy od lat na zasadzie wzajemnego wsparcia, kontroli, doradztwa, bo prowadzimy badania w podobnym obszarze. Jest to m.in. Freie Universität Berlin (Wolny Uniwersytet w Belinie) i University of Zurich (Uniwersytet w Zurychu). Z badaczami w tych ośrodków regularnie konsultujemy projekty na etapie przygotowania, w fazie konstrukcji narzędzi, formułowania interwencji, dobierania grupy która będzie uczestniczyła w badaniach, a później konsultowania wyników. Dzięki temu udaje nam się uniknąć wielu pomyłek badawczych, a nasze interwencje stają się zdecydowanie bardziej użyteczne; ta ścieżka współpracy funkcjonuje już od dwóch dekad. Drugi obszar to działalność związana z projektami europejskimi, finansowanymi najpierw w ramach 7 PROGRAMU RAMOWEGO, później w ramach HORYZONT 2020, a ostatnio – HORYZONT – EUROPA. W ramach tego ostatniego programu, realizujemy projekt LIKE A PRO (From niche to mainstream – alternative proteins for everybody and everywhere), który jest ogólnoeuropejskim projektem zmiany społecznej, dotyczącej konsumpcji alternatywnych produktów białkowych.
Chodzi o białko inne niż zwierzęce?
Tak. Biorąc pod uwagę jak ogromne jest zużycie energii, wody i emisja dwutlenku węgla towarzysząca produkcji białka zwierzęcego, czyli mięsa (przede wszystkim wołowego) i w związku z tym, że dostępne są technologie, które pozwalają wytworzyć przyswajalne białko ze źródeł alternatywnych, podejmujemy działania mające na celu ograniczenie produkcji mięsa poprzez stworzenie alternatywy. Po stronie naszego zespołu leży identyfikacja czynników psychologicznych, społecznych czy środowiskowych, które stanowią ułatwienie lub utrudnienie na drodze do wprowadzenia diety zawierającej alternatywne białka.
O jakich konkretnie źródłach alternatywnego białka Pani mówi?
Choćby o białkach produkowanych przez określone rodzaje bakterii czy grzybów, także białko uzyskiwane z kryla lub insektów. No i oczywiście rozwija się także laboratoryjna produkcja mięsa. Wraz z grupą producentów europejskich, organizacjami konsumenckimi z całej Europy oraz międzynarodowym zespołem naukowców będziemy pracowali nad tym, by przesunąć produkty pochodzące ze wspomnianych źródeł z absolutnej niszy do mainstreemu. Zastanowimy się w jaki sposób przekonywać konsumentów, producentów i przede wszystkim – sprzedawców do wykorzystania czy regularnego spożywania tych produktów; jak sprawić, by były wystarczająco atrakcyjne i dostępne dla tych wszystkich interesariuszy w łańcuchu żywieniowym.
Najtrudniej pewnie pokonać przyzwyczajenia i dokonać zmian w świadomości przedstawicieli wymienionych grup.
To prawda, dlatego jedną z naszych aktywności mają być warsztaty, które planujemy przeprowadzić w 13. krajach Europy, a których zadaniem będzie wskazanie, z jednej strony – najistotniejszych barier, a z drugiej – kluczowych i społecznych czynników ułatwiających wprowadzenie alternatywy białkowej.
Jak dokładnie będą wyglądać te warsztaty?
W każdym z 13 krajów spotkają się reprezentanci interesariuszy systemu żywieniowego (np. osoby z organizacji konsumenckich, sprzedawcy) i wspólnie przygotują mapę zawierającą czynniki indywidualne, polityczne, środowiskowe i kulturowe, przyczyniające się do utrzymania status quo. Zadaniem uczestników będzie także wskazanie elementów systemu, które sprzyjają częstszym wyborom alternatywnych białek przez konsumentów.
W którym punkcie naukowcy spodziewają się najsilniejszej bariery na drodze do wprowadzenia alternatywnych produktów białkowych? Czy będzie to mentalność konsumentów, czyli czynniki społeczno-kulturowe, czy może – polityczne, czyli wpływ lobby producenckiego?
Biorąc pod uwagę inne badania, możemy jednoznacznie powiedzieć, że jest potrzebna triangulacja, czyli równoczesny wpływ trzech czynników, o których – za chwilę. Gdybyśmy skoncentrowali się wyłącznie na stronie popularyzatorsko-edukacyjnej, musielibyśmy liczyć się z tym, że zasięg naszych działań będzie ograniczony; nie dotrą one do środowisk marginalizowanych, słabiej wykształconych, o niższej pozycji społeczno-ekonomicznej. Zwiększylibyśmy w ten sposób nierówności społeczne.
Jak wobec tego trafić do wszystkich?
W tym wypadku – strategie lokalne czy regionalne wydają się najskuteczniejszą i najbardziej równościową metodą. Mogłyby to być zarządzenia w gminie płynące odgórnie - ogólnopaństwowo lub na poziomie dyrektyw unijnych, które należałoby wdrożyć w ciągu dekady. Powinna też powstać spójna strategia dotycząca pakowania, oznakowania oraz odpowiedniego eksponowania tych produktów, tak, by znajdowały się na półkach tzw. pierwszego wyboru. Odpowiednie regulacje powinny też objąć catering w instytucjach publicznych – szkołach, placówkach publicznej opieki zdrowotnej, na uczelniach czy w urzędach. Byłoby to jedno z podstawowych rozwiązań, posiadające jednocześnie spory zasięg i znaczenie równościowe. Łatwo dostępne i odpowiednio wypromowane produkty stanowiłyby świetny początek zmian w świadomości społecznej.
Jak długo, Pani zdaniem, potrawa proces zmian na poziomie regulacji prawnych i na poziomie transformacji świadomości? Kiedy może dokonać się realna zmiana?
Jeśli pyta pani jak długo trwa proces wdrażania, od momentu zakończenia pracy w laboratorium do dotarcia do każdego przysłowiowego Johnsona czy Kowalskiego, to w przypadku nauk zajmujących się zdrowiem (w tym psychologii, która bywa do tych nauk zaliczana), zajmuje on od 17 do 20 lat. Jest to wieloetapowy i wieloelementowy ciąg zmian.
Wróćmy wobec tego na moment do „laboratorium”, czyli do procesu badawczego. Wiem, że Centrum Badań Stosowanych nad Zdrowiem i Zachowaniami Zdrowotnymi bada także problem otyłości u dzieci oraz wpływ reklam na ich decyzje żywieniowe. Jakie wnioski płyną z tych prac?
Ma pani pewnie na myśli projekt CO-CREATE (Confronting Obesity: Co-creating policy with youth) prowadzony we współpracy z 5. krajami, oprócz Polski są to: Norwegia, Niderlandy, Portugalia i Wielka Brytania. W oparciu o badania partycypacyjne analizujemy sytuację młodych ludzi z dużych i małych miejscowości z różnym poziomem zamożności. Wraz z młodzieżą, a potem z interesariuszami, czyli osobami reprezentującymi lokalne władze, lokalny biznes czy lokalne instytucje użyteczności społecznej, przeanalizowaliśmy czynniki sprzyjające otyłości u dzieci i młodzieży. Chodziło o wypracowanie metod walki z otyłością, które byłyby rozpoznawalne, skuteczne, a przede wszystkim – akceptowane zarówno przez młodzież jak i wspomniane instytucje. W tym celu, ci młodzi ludzie w poszczególnych krajach, tworzyli razem z nami swego rodzaju mapy systemów sprawczych, które przyczyniają się do nadwagi u dzieci.
I co wysuwało się na pierwszy plan?
Otóż sama młodzież bardzo często wskazywała na reklamy i strategie reklamowe jako ważny czynnik sprawczy. Kładła też nacisk na wpływ reklam na zdrowie psychiczne. A wiadomo, że istnieje tu prosta zależność – gdy pojawiają się problemy takie jak lęk czy depresyjność, słabną też nasze zasoby pozwalające na regulację zachowania, w tym – samoregulację zachowań żywieniowych przez co stajemy się bardziej podatni na wpływ reklam. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy wiemy, że reklama nie prezentuje obiektywnej rzeczywistości, a jej zadaniem jest jedynie sprzedanie nam określonego produktu. Co ciekawe, młodzież z różnych krajów Europy zaproszona przez nas do współpracy przy badaniach, doskonale zdawała sobie sprawę, jak silny wpływ reklama może mieć na dzieciaki poniżej 11. roku życia, kiedy to umiejętności poznawcze nie pozwalają jeszcze wychwycić manipulacji stosowanych w marketingu produktów. Sama młodzież dostrzega więc silny negatywny wpływ reklam prezentowanych w telewizji, na platformach streamingowych czy w mediach społecznościowych, i jest zdania, że powinno się je poddać większej kontroli.
Projekt CO-CREATE zakończy się w przyszłym roku, za wcześnie więc na podsumowania, ale ponieważ wspominała Pani o problemie nierówności społecznych, chciałabym podjąć jeszcze jeden wątek pojawiający się w tych badaniach, mianowicie że występowanie otyłości jest powiązane z ubóstwem.
Kiedyś ta zależność była rzeczywiście bardzo widoczna. Kiedy nasze podstawowe potrzeby życiowe nie są zaspokojone, angażujemy wszystkie zasoby poznawcze, emocjonalne i behawioralne w rozwiązywanie tych problemów. Osoby z grup o niższym statusie ekonomiczno-społecznym zmagają się z ogromną liczbą problemów w życiu codziennym, mają dużo większe obciążenie związane z zarządzaniem budżetem, dlatego też mogą stawać się mniej krytycznym odbiorcą reklam. Kompetencje osobiste w tych grupach są delegowane na inne obszary, związane z elementarnymi życiowymi i społecznymi potrzebami.
Ale dziś korelacja ubóstwo-otyłość nie jest już tak oczywista; między innymi dlatego, że coraz więcej osób ze środowisk o wysokim statusie ekonomicznym czy wysokim poziomie edukacji także zmaga się z problemem nadwagi i otyłości.
Jaka jest tego przyczyna?
Pamiętajmy też, że producenci żywności inwestują ogromne środki w to, by reklama była skuteczna, a sam produkt – atrakcyjny pod względem smaku i wyglądu tak, by każdy z nas – spróbował, kupił, a potem do tego wracał, czyli zakup powtarzał. Tworzą w ten sposób koniunkturę sprzyjającą zwiększonej konsumpcji żywności; wskazując także na elitarność niektórych, wysokoprzetworzonych i wysokoenergetycznych produktów.
Wracając do współpracy naukowej z innymi ośrodkami na świecie – czy korzystacie Państwo także wzajemnie ze swojej infrastruktury i czy ma miejsce wymiana naukowców w ramach konkretnych projektów?
Zdecydowanie tak. Członkowie, a właściwie członkinie mojego zespołu, bo są to głównie kobiety, regularnie jeżdżą na pobyty badawcze za granicę, finansowane m.in. z grantów Narodowego Centrum Nauki. W zeszłym roku jedna z naszych naukowczyń, Zofia Szczuka, podjęła kilkumiesięczną współpracę z laboratorium City University of New York, wiodącą placówką zajmującą się procesami diadycznymi. Oprócz wymienionych wcześniej ośrodków współpracowaliśmy także np. z australijskim University of Newcastle, czy z amerykańskim University of Colorado, czy z Uniwersytetem Pekińskim w Chinach.
Jakie są Pani ambicje badawcze w bliższej i dalszej perspektywie?
Jeśli miałaby trzymać się realiów, to musze odpowiedzieć, że wiele zależy od dostępnego finansowania.
A gdybyśmy mogły przenieść się na moment w sferę marzeń i założyć, że ma Pani nieograniczony budżet, jakie byłyby Pani marzenia badawcze?
Z całą pewnością, chcielibyśmy mocniej skupić się na rozwoju wątku badawczego, o którym mówiłam wcześniej, czyli na alternatywnych proteinach, ponieważ tego typu projekty pozwalają rozszerzyć naszą działalność z obszaru – healthy for the individual na obszar – healthy for the planet. Jednocześnie mam świadomość, że taka zmiana będzie procesem bardzo złożonym, obejmującym zrównoważenie zachowań ludzkich w odniesieniu do bardzo wielu wymiarów. Jest to z jednej strony zmiana skomplikowana w realizacji, z drugiej strony – nieodzowna. Na tym obszarze współpraca z producentami i organizacjami konsumenckimi stanowi dla nas bardzo interesujące wyzwanie, umożliwiające skrócenie procesu naprawczego poprzez dotarcie bezpośrednio do źródła potencjalnych zmian.
Drugi obszar badawczy, który chcemy rozwijać to prewencja otyłości, traktowana także w kontekście genetycznych czynników ryzyka, czyli pewnych predyspozycji zapisanych w naszym kodzie DNA.
Jakie to predyspozycje?
Na przykład, podatność na nagrody, która sprawia, że określonym jednostkom trudniej jest walczyć z pokusą sięgnięcia po jedzenie i dostarczenia sobie przyjemności, na poziomie fizjologicznym czy psychologicznym.
Użyła Pani kiedyś takiej przenośni: „geny są pistoletem, ale to środowisko pociąga za spust”. Czy to wciąż aktualne?
Nadal się pod tym podpisuję. Oczywiście cały czas trwa debata nad tym, jak ważne są procesy genetyczne, a jak ważne są np. zbudowane środowisko , polityki publiczne, czynniki psychologiczne. Choć coraz więcej wiemy na temat siły wpływu poszczególnych czynników, to ciągle traktujemy je raczej jako działające osobno. Interakcja między jednym a drugim rodzajem czynników jest ciągle słabo znana; czyli wciąż nie do końca wiemy – jak, kiedy i w jakich okolicznościach środowisko „pociąga za spust”, aktywując układ genetyczny.
Jaka jest Pani zdaniem podstawowa rola naukowca we współczesnym świecie? Jak widzi Pani swoją rolę? Galopujący rozwój technologii z jednej strony otwiera przed nauką ogromne możliwości, z drugiej – zrzuca chyba na barki naukowców jeszcze większą odpowiedzialność.
Zagrożenie, które widzę w kontekście roli nauki w rozwoju społecznym to fakt, że świat nauki się – jak to my mówimy – silosuje, czyli zamyka się w „bańkach,” w których badania są komunikowane i używane tylko w wąskim obszarze, związanym z daną dyscypliną badań. Jeśli zajmujemy się rozwiązaniami psychologicznymi, to często nie patrzymy na problematykę zdrowia publicznego, albo odwrotnie, koncentrujemy się na analizie organoleptycznych właściwościach żywności, a nie patrzymy na akceptowalność i dostępność tego z punktu widzenia konsumenta. Dlatego myślę, że wyzwaniem dla większości naukowców jest rzetelne budowanie interdyscyplinarości czy też transdyscyplinarności, wspólnej pracy nad tym, by rozwiązania istniejące na poziomie podstawowych nauk stały się implementowalne, wdrażalne i były społecznie równościowe. To zadanie zwłaszcza dla nas, naukowców z obszaru nauk humanistyczno-społecznych.
Jak Pani sądzi, czego możemy spodziewać się w perspektywie najbliższych 10-15 lat w obszarze zdrowia i jakości życia? Jakie zmiany nas czekają?
Już od jakiegoś czasu celem nauki jest nie tylko wydłużenie ludzkiego życia, ale i podniesienie jego jakości. Jako psycholog, wiem, że koncept jakości życia zależy w ogromnym stopniu od tego, gdzie jednostka umiejscawia siebie w stosunku do norm społecznych i kultury z jednej strony, a z drugiej – jaki ma stosunek do swoich własnych celów i oczekiwań (zarówno w obszarze somatycznym jak i społecznym, w obszarze funkcjonowania psychicznego i środowiska zewnętrznego). Dobra jakość życia jest centralnym wyzwaniem dla wielu obszarów nauki. Bardzo wyraźnie zarysowuje się rosnąca presja ze strony młodych ludzi, których polityczną siłę widać zwłaszcza w krajach skandynawskich. Ta siła nakierowana jest na zmianę zachowań ludzkich, na ograniczenie zużycia zasobów, na troskę o środowisko. Jakość życia jednostki nie istnieje bez jakości życia planety. Wokół tego, według mnie, będą się ogniskować w najbliższym czasie działania naukowców na świecie.
A czy czekają nas jakieś przełomy w kwestii zdrowia? Uda się zahamować falę zapadalności na choroby serca, nowotwory, problemy wynikające z otyłości? Czekamy na cudowne lekarstwo na raka, tymczasem wielu z nas ma je w swoich rękach w postaci codziennych decyzji, dotyczących stylu życia.
Uważam, że zahamować nie, ale zmniejszyć – tak. Choćby dlatego, że rosnąć będzie dostępność interwencji wspomagających walkę z tymi problemami; i nie chodzi tu wyłącznie o interwencje farmakologiczne, ale także poznawcze i behawioralne, które poprawiają jakość życia chorych w domenie społecznej; powodują, że człowiek mimo choroby realizuje się w życiu zawodowym i społecznym.
Na koniec, jeśli Pani pozwoli, trochę prywaty – ciekawa jestem jak wybitna ekspertka od obszaru zdrowia i stylu życia, dba o własne zdrowie?
Staram się być aktywna fizycznie, pod tym względem spełniam zalecenia WHO. Od kilkunastu lat przeznaczam ok. 250 minut tygodniowo na wysiłek fizyczny (od umiarkowanego do intensywnego). Jestem przekonana, że ma to ogromne znaczenie nie tylko dla mojego samopoczucia i wydolności fizycznej, ale także dla stabilizacji wydzielania rozmaitych neurohormonów. To wszystko ma przecież przełożenie na jakość mojej pracy.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Urszula Korman-Hollanek
Cytowane badania
Więcej o badaniach wspomnianych w wywiadzie przeczytacie w następujących publikacjach naukowych:
- Savona, N., Macauley, T., Aguiar, A., Banik, A., Boberska, M., Brock, J., Brown, A., Hayward, J., Holbæk, H., Rito, A. I., Mendes, S., Vaaheim, F., van Houten, M., Veltkamp, G., llender, S., Rutter, H., Knai, C. (2021). Identifying the views of adolescents in five European countries on the drivers of obesity using group model building, European Journal of Public Health, Volume 31, Issue 2, April 2021, Pages 391–396, https://doi.org/10.1093/eurpub/ckaa251
- Stanczykiewicz, B., Banik, A., Knoll, N., Keller, J., Hohl, D. H., Rosinczuk, J., & Luszczynska, A. (2019). Sedentary behaviors and anxiety among children, adolescents, and adults.: A systematic review and meta-analysis. BMC Public Health, 19, 459. https://doi.org/10.1186/s12889-019-6715-3
- Boberska, M., Szczuka, Z., Kruk, M., Knoll, N., Keller, J., Hohl, D. H., & Luszczynska, A. (2018). Sedentary behaviors and health-related quality of life. A systematic review and meta-analysis. Health Psychology Review, 12, 195-210. https://doi.org/10.1080/17437199.2017.1396191
- Szczuka, Z., Kulis, E., Boberska, M., Banik, A., Kruk, M., Keller, J., Knoll, N., Scholz, U., Abraham, C., & Luszczynska, A. (2021). Can individual, dyadic, or collaborative planning reduce sedentary behavior? A randomized controlled trial. Social Science & Medicine (1982), 287, 114336. https://doi.org/10.1016/j.socscimed.2021.114336
- Lobczowska, K., Banik, A., Romaniuk, P., Forberger, S., Kubiat, T., Meshkowska, B., Neumann-Podczaska, A., Kaczmarek, K., Scheidmeir, M., Wendt, J., Scheller, D.A., Wieczorowska-Tobis, K., Steinecker, J.A., Zeeb, H., & Luszczynska, A. (2022). Frameworks for implementation of policies promoting healthy nutrition and physically active lifestyle: systematic review. International Journal of Behavioral Nutrition and Physical Activity, 19, 16. https://doi.org/10.1186/s12966-021-01242-4.
- Kulis, E., Szczuka, Z., Keller, J., Banik, A., Boberska, M., Kruk, M., Knoll, N., Radtke, T., Scholz, U., Rhodes, R. E., & Luszczynska, A. (2022). Collaborative, dyadic, and individual planning and physical activity: a dyadic randomized controlled Trial. Health Psychology, 41(2), 134-144. https://doi.org/10.1037/hea0001124
- Kulis, E., Szczuka, Z., Banik, A., Siwa, M., Boberska, M., Knoll, N., Radtke, T., Scholz, U., Rhodes, R. E., & Luszczynska, A. (2022). Insights into effects of individual, dyadic, and collaborative planning interventions on automatic, conscious, and social process variables. Social Science & Medicine, 314, 115477. https://doi.org/10.1016/j.socscimed.2022.115477
Zobacz też:
Przejdź do biogrmu